W roku 2022 opróżniłam swoją szafę pozbywając się z niej rzeczy, których nie nosiłam, a które kupiłam w porywie szaleństwa i w wyniku chwilowej zachcianki. Odzyskałam ponad 3000 zł (słownie trzy tysiące złotych). Co ciekawe, często słyszę, że ludzie mówią o tym, że „zarobili” na sprzedaży swoich ubrań. Chciałabym zaznaczyć, że nie jest to żaden zarobek, ponieważ sprzedajemy te ubrania taniej niż je kupiliśmy, więc bilans jest na naszą niekorzyść. Jestem stratna. Doszłam jednak do wniosku, że lepiej odzyskać część pieniędzy niż otaczać się nadmiarem niepotrzebnych ubrań. Postanowiłam stworzyć ten wpis, by podpowiedzieć Wam nie tylko, gdzie sprzedawać ubrania, ale też jak sprzedawać ubrania (to drugie okazuje się być kluczowym).

Dlaczego warto robić systematyczny przegląd szafy

Mam bzika na punkcie czystości lodówki! Moim rytuałem wręcz jest dokładne mycie jej w KAŻDY poniedziałek i przeglądane tego, co w tej lodówce zostało. Dzięki temu (oprócz tego, że mamy czyściutko i wspaniale nam z tej lodówki pachnie) nie wyrzucamy i nie marnujemy jedzenia, bo wszystkie daty ważności mamy pod kontrolą. Nigdy jednak nie robiłam systematycznego przeglądu własnej szafy! Obserwuję na Instagramie Monikę (Osę osobistą stylistkę), której treści, na którymś etapie zainspirowały mnie do zrobienia generalnych porządków w garderobie. To był przełom! Z człowieka tonącego w ubraniach i nie mającego co na siebie włożyć, mimo posiadania mnóstwa ubrań, powoli zaczęłam przeobrażać się, a moją szafę zmieniać w kapsułową (moja szafa w 100% kapsułowa jeszcze nie jest, ale dążę do tego, by tych ubrań mieć w niej jak najmniej i by były one w 100% ponadczasowe). Powiem Wam jedną rzecz. Systematyczny przegląd szafy stał się u mnie jak ten przegląd lodówki. Nie raz w tygodniu, bo nie kupuję tylu ubrań, co jedzenia, ale raz na dwa/trzy miesiące. To wystarczy. Wyrzucam z szafy absolutnie wszystko, przeglądam, przymierzam i decyduję — co zostaje, a co nie.

Jak sprzedawać ubrania — od czego zacząć

Bardzo długo żyłam w przekonaniu, że skoro coś kupiłam, to musi to zostać w mojej szafie. Skoro wydałam na to pieniądze, nie mogę pozbyć się tego za bezcen. Tym sposobem miałam garderobę pełną spontanicznie kupionych ubrań (a uwierzcie mi, nie robiąc przeglądu szafy przez 5 lat, sporo się tego nazbierało). Pewnego dnia wyrzuciłam wszystko co miałam w szafach na środek sypialni i…doznałam szoku. Góra ubrań. Pośród nich ogrom, w których nie chodzę. Jako, że jestem człowiekiem kochającym instrukcję, przedstawię Wam krok po kroku, jak ja dokonywałam selekcji.

  1. Najpierw wybrałam spośród wszystkich ubrań rzeczy, które noszę regularnie i które lubię.
  2. Przygotowałam sobie worek (może być taki na śmieci) i wrzucałam do niego bardzo zniszczone ubrania, których nie noszę ze względu na kiepski stan, a które tylko robią sztuczny tłok (wybrałam spośród nich kilka bawełnianych koszulek, które świetnie sprawdzają się jako szmaty).
  3. Odłożyłam na bok rzeczy, które miałam odłożone na czas gdy schudnę.
  4. Stworzyłam oddzielną kupkę ubrań na sprzedaż.

Jakie ubrania postanowiłam sprzedać, czyli jak dokonać mądrej selekcji

Po pierwsze — spośród wszystkich ubrań, zgodnie z zaleceniem Moniki Jurczyk (Osy), wybrałam te, których nie miałam na sobie rok i dłużej.

Zdecydowałam też, że sprzedawać będę ubrania nowe z metkami, nowe bez metki i takie w stanie idealnym, które nie nosiły śladów użytkowania, założone maksymalnie trzy razy. Stwierdziłam, że zamiast bawić się w przygotowywanie produktów po 2, 3, albo 5 zł porządnie przygotuję strony droższych rzeczy. Doszłam do wniosku, że czas poświęcony na przygotowywanie pięknych zdjęć, a później pakowanie tego i wysyłanie jest wart więcej niż 5 zł. Wiem, że nie każdy podziela moje zdanie. Dodam również, że miałam w swojej szafie bardzo dużo ubrań polskich marek, które nowe kosztowały 350-400-500 zł, więc sprzedawałam je po 250-300 zł (przypominam, że były nienoszone lub w stanie idealnym).

Mając te produkty zaczęłam je przymierzać i zastanawiać się dlaczego ich nie noszę. Okazało się, że czasami nie trafiłam z kolorem, czasami z fasonem, czasami z rozmiarem, a czasami był to po prostu ciuch zupełnie dla mnie niefunkcjonalny.

Taki przegląd uzmysłowił mi, jakich ubrań w szafie potrzebuję, a jakie zakupy będą bezsensowne. Okazało się np. że:

  1. Miałam wiele produktów z dekoltem w serek, który to dekolt podobno jest najkorzystniejszy dla większości. Oglądając te rzeczy oddzielnie nie do końca wiedziałam, co jest z nimi nie tak. Dopiero po wysegregowaniu ich wszystkich okazało się, że ich wspólnym mianownikiem jest właśnie dekolt, który okazał się na mnie tragiczny.
  2. W pewnym momencie zapanowała moda na sukienki w kwiaty, przez co w mojej szafie znalazł się ogrom sukienek we wzory. I choć sukienki same w sobie były piękne, to ostatecznie, na przeróżne wyjścia wybierałam klasyczne proste kiecki, bez wzorów, bo właśnie w takich czuję się najlepiej.
  3. Bufiaste rękawy. Ja nie wiem, dlaczego ja się tak uparłam na bufiaste rękawy, skoro moja figura to coś w stylu klepsydry i poszerzanie ramion wyglądało bardzo niekorzystnie.
  4. Jestem zimnym typem kolorystycznym, a w pastelach, beżach, czy brązach wyglądam fatalnie. Był natomiast moment, w którym w sklepach na półkach 80% ubrań było właśnie w tych kolorach. Dałam się więc skusić na ubrania w tych kolorach licząc, że może akurat, tym razem, będę wyglądała lepiej. Niestety. Nie wyglądałam.

Przykładów było o wiele więcej, ale myślę, że nie będę Was tym zanudzała. Chodzi o to, byście Wy oceniły w czym czujecie się najlepiej, a w czym źle. Warto stanąć przed lustrem i ocenić, co jest nie tak w ubraniach, które macie w szafie i dlaczego ich nie nosicie. To pozwoli Wam stworzyć doskonałą instrukcję jak kupować ubrania! Mnie bardzo pomogło to chociażby w czasie, gdy szukałam sukienki na wesele. Dzięki temu, że miałam za sobą niedawny przegląd wiedziałam, że sukienka musi być:

  • dopasowana
  • długości mini (ew. midi, ale takie do kolana odpadały)
  • koloru niebieskiego/czarnego/granatowego/różowego (ważne by kolory były mocne i wyraziste, absolutnie nie pastelowe)
  • w jak największym procencie z naturalnego materiału
  • z dekoltem okrągłym, w łódkę lub kwadratowym (absolutnie nie w serek — wszystkie sukienki na zakładkę sprzedałam)
  • z rękawem 3/4, lub długim lub na ramiączkach
  • z zabudowanymi plecami, bo źle czuję się bez stanika, a nie mam doświadczenia z biustonoszami samonośnymi i nie chciałam sprawdzać ich na weselu w czasie tańca

To naprawdę sprawiło, że nie kupiłam niczego, co nie spełniało wszystkich tych kryteriów. A najlepsze było to, że ostatecznie idealną sukienkę znalazłam w swojej szafie — małą czarna kupioną 8 lat temu! Prostą, mini. Przepiękną, o której bym zapomniała, gdyby nie przegląd szafy. Jeśli chcecie poczytać więcej o tym, jak mądrze zaczęłam kupować ubrania, zapraszam do TEGO wpisu.

Gdzie sprzedawać ubrania? Platformy, które okazały się skuteczne

Myślę, że nie zaskoczę tutaj nikogo. Najlepszą sprzedaż odnotowałam na Vinted. Świetny okazał się również OLX (wydaje mi się, że wiele osób porzuciło próby sprzedaży tam, a nadal jest to platforma z bardzo dobrymi wynikami). Natomiast kluczowe moim zdaniem jest to, jak sprzedawać te ubrania. Czyli jak sprawić, by oferta była atrakcyjna dla sprzedających.

Jak przygotować ofertę na Vinted tak, by ktoś kupił nasz produkt

  1. Zdjęcia! Ludzie kupują przez internet oczami. Nadal, przeglądając oferty na Vinted widzę wygniecione ubrania, zrobione przy kiepskim oświetleniu i do tego rozmazane. Jak więc zrobić dobre zdjęcia produktowe? WYPRASUJ UBRANIE (serio, to podstawa, nawet jeśli na co dzień nie prasujesz ubrań. Wyobraź sobie, że wchodzisz na stronę sklepu, a tam na zdjęciach zmięte ubrania. Ja bym z pewnością nie zrobiła w tym sklepie zakupów). Powieś je na wieszaku. Sesję zaplanuj tak, by w pokoju było naturalne światło (niech okno będzie na wprost ubrania, które fotografujesz. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej wypadają ubrania na białym tle (ja mam białe ściany i białe drzwi). Robiąc zdjęcie PRZETRZYJ TYLNĄ KAMERĘ W TELEFONIE. Nie trzeba mieć najnowszego iPhone czy Samsunga, by uzyskać dobry efekt. Wystarczy czysty obiektyw.
  2. Opis. Podaj w nim wszystkie wymiary. Ja sama omijam aukcje, w których nie ma podanych wymiarów, bo nie mam czasu na dodatkowe prowadzenie konwersacji. Najlepiej swoje oferty dostosować do leniwych klientów, takich jak ja.
  3. Opisz wady, jeśli produkt takowe posiada. Pisz prawdę.
  4. Nie bój się promować ofert. Każdy przedmiot, który promowałam (koszt promowania na Vinted jest naprawdę mały) sprzedałam w ciągu doby.

Gdzie sprzedawać ubrania i jak sprzedawać ubrania

Mam nadzieję, że moje wskazówki będą dla Was pomocne i motywujące. Pozbycie się ubrań, których nie noszę sprawiło, że psychicznie poczułam się odciążona. Uwielbiam minimalizm, co widać chociażby wchodząc do naszego domu. Nie ma w nim pierdółek i bibelotów zbierających kurz i zagracających przestrzeń. Dlatego ta liczba (a właściwie to miałam wrażenie, że ilość) ubrań była dla mnie przytłaczająca. Teraz o wiele szybciej zbieram się do wyjścia (lub rano, po prostu), bo jest mi łatwiej skomponować zestawy. Jeśli chcesz przeczytać, jak kupuję ubrania (o wiele mądrzej), jeszcze raz zostawię link do drugiego wpisu O TUTAJ.

Życzę owocnej sprzedaży!

error: Nie kopiuj moich treści