Pamiętam jakby to było wczoraj. Wybiegałam z domu na zabicie, przeskakując wszystkie tarasowe schody i pędziłam do swojej twierdzy. Urządzałam tam własny kącik. Chowałam skarby. Zapisywałam w zeszycie szkolnym mojej mamy, na paru czystych stronach z tyłu, mały pamiętnik. Ze starego kosza tworzyłam legowisko dla kota, którego nie miałam, ale którego wtedy pragnęłam. Zbierałam kasztany, żołędzie, kamienie o ciekawych kształtach. Potrafiłam cieszyć się takimi drobiazgami.
Zerkałam przez płot, do ogrodu sąsiadki. Trochę dzikiego, ale na swój sposób poukładanego. Kojarzył mi się „Tajemniczym ogrodem”. Czytając tą bajkę wyobrażałam sobie, że to właśnie tam rozgrywa się akcja.
Szalałam po lesie. Udawałam Tarzana. Kąpałam się w rzece, zawsze posłusznie wychodząc z wody, kiedy usta zaczynały być fioletowe. Biegałam na bosaka po trawie, przeskakując nad rozpryskującą się ze szlaufa wodą. Zjeżdżałam na dwukołowym rowerze z górki o nachyleniu 2 st, czując przy tym wiatr we włosach! Łapałam własny cień. Wrzeszczałam na brata, że jest głupi, żeby później płakać razem z nim, gdy się uderzył. Pamiętam…
Teraz widzę, jak swoje skarby zbiera Młody. Widzę jak ogląda samoloty leżąc na trawie. Teraz ja krzyczę, żeby wstał, bo się przeziębi. To ja dmucham jego kolano, które stłucze podczas ucieczki przed smokiem wawelskim. I teraz dopiero widzę, jak czas ucieka… Hej! Przecież ja wczoraj szłam zestresowana do zerówki! Przecież wczoraj opuszczałam mury podstawówki. Wczoraj zdawałam maturę! Wczoraj walczyłam o miejsce w akademiku i wczoraj broniłam pracę magisterską. Przecież to było wczoraj… Boże. Nie.
Trzydzieści lat. Trzydzieści lat przeleciało. To było jak mrugnięcie oka.