Byłam wczoraj tulić babcię.
Słuchać głosu, co tak koi.
Patrzeć, jak przepięknie pisze.
I powideł pysznych słoik
wziąć ze sobą.
Byłam.
Byłam wczoraj z nią „u lipy”
i zbierałam z miedzy śliwy.
Człowiek sam nie wiedział czemu
był wciąż przy niej tak szczęśliwy.
Wczoraj.
Byłam.
Dzisiaj brak mi małej cząstki,
co uciekła do przestworzy,
a wraz z nią zniknęła Ona.
Już mi ciasta nie nałoży.
Myśmy się nie pożegnały.
Trudno sobie to wybaczyć.
Lecz ja mówiąc: „Do widzenia”
chciałam znowu ją zobaczyć.
I dopiero w moim „dzisiaj”,
zrozumiałam, że ta strata,
była końcem dawkowania
najgłębszej miłości świata.
Teraz
moje dzieci doświadczają,
tego, co mi Ona dała.
Gdybym sama nie zaznała
nie wiem, czy bym zrozumiała.
A ten stan jest tak wspaniały!
Bo serce ze szpiku kości,
pompuje im w całe ciało
babcine cząstki miłości.
Ja tych cząstek jestem pełna,
w dzieciach mych się produkują.
Dobrze, że to moje „wczoraj”
w swoim „dzisiaj” odnajdują.